„Kiedy jesteś skoncentrowany na jakości swojego istnienia, jesteś gotowy do działania.”
Shunryu Suzuki
Wybór tematu nie jest przypadkowy, postanowiłem go szerzej poruszyć, ponieważ w swojej pracy terapeutycznej stosunkowo często natrafiam na różnorodne konflikty i deficyty w obszarze poczucia własnej wartości. W trakcie terapii staje się ono czasem tematem – kluczem do rozumienia takich zaburzeń, jak depresje, uzależnienia i współuzależnienia ( od substancji, czynności, innych osób…), zaburzenia odżywiania czy patologiczny wstyd i poczucie winy. Im poczucie wartości jest niższe, tym łatwiej popadamy w lęk, jeśli jest wyższe, lękamy się mniej, a lęk, którego doświadczamy, możemy łatwiej zaakceptować i efektywniej sobie z nim radzić. W tym krótkim wpisie chciałbym choćby tylko pobieżnie przybliżyć tę ważną część naszego wewnętrznego pejzażu, zachęcając Czytelnika do spojrzenia trochę bardziej w głąb siebie. Dla niektórych może się to okazać pomocne w lepszym zrozumieniu własnych trudności, innym może się przysłużyć, gdy podczas lektury pomyślą o osobach sobie bliskich.
Rozumiejąca i akceptująca postawa wobec samego siebie, wyznaczanie sobie realistycznych, osiągalnych celów, umiejętność integracji sukcesów i porażek bez utraty szacunku do samych siebie – to sprzymierzeńcy budowania stabilnego i odpornego poczucia własnej wartości. Czuję swoją wartość, kiedy potrafię dostrzec moją indywidualność, niezastępowalność i docenić ją. Obserwacje tego psychicznego fenomenu dokonywane przez badaczy różnych dziedzin nauk społecznych ukazują nam, że nie jest to coś wrodzonego, że jest to proces związany z socjalizacją, proces, który tworzy w nas przekonanie: „dobrze, że jestem człowiekiem”. W jaki sposób zachodzi w nas podobne przekonanie – uczucie? Upraszczając nieco, możemy powiedzieć, że aby wykształcenie się takiego uczucia w nas było możliwe, potrzebujemy fundamentu składającego się z uwagi, szacunku, sprawiedliwości i docenienia z zewnątrz. Nie znaczy to jednak, by źródło osobistej własnej wartości było kreowane przez opinie innych ludzi, ugrupowań czy instytucji. Ono fundamentalnie nie zależy od tego, czy jestem młody, stara, czy jestem kobietą, czy mężczyzną, inteligentna czy głupi. Nasza wartość płynie z tego, że jesteśmy ludźmi i nie jesteśmy zastępowalni. Jesteśmy, kim jesteśmy. I poprzez to mamy ogromną wartość sami w sobie, przede wszystkim dla siebie. I tylko jeśli traktujemy siebie jako kogoś wartościowego, jeśli żyjemy w autentyczny sposób, świat również może nas tak potraktować, gdyż również odczuwa, czy mamy szacunek względem siebie. Z drugiej strony, gdy odczuwamy własną wartość, możemy ten stan utrzymać, jeśli jest on widziany przez świat zewnętrzny, choćby przez kilka osób. Ujmując to obrazowo, możemy powiedzieć, że poczucie własnej wartości jest zasilane z dwóch źródeł – przez nas samych i przez ludzi, których napotykamy. Znaczy to, że jeśli ktoś w ciągły sposób jest umniejszany przez osoby wokół, wtedy nie może utrzymać swojego poczucia wartości, może tylko utrzymać chęć przetrwania. Na przykład jedną z „subtelniejszych” form mobbingu jest niezauważanie osoby, jej obecności.
Wymowną ilustracją tej psychologicznej zależności jest poruszająca historia Amerykanina Dave’a Pelzera, w dzieciństwie nieludzko traktowanego przez swoją matkę. Po latach napisał on autobiograficzną książkę pt.: Dziecko zwane „to” ( Tytuł oryginału brzmi: A Child Called „It”: One Child’s Courage to Survive, na język polski przełożona pod tytułem Dziecko zwane „niczym” czyli dziecięca wola przetrwania). Opisuje w niej, jak był torturowany na wiele wyjątkowo okrutnych sposobów, dając jednocześnie wnikliwe i poruszające świadectwo tego, jak doszedł do pragnienia przetrwania, a następnie – gdy został zabrany matce – jak musiał walczyć, aby odnaleźć własną wartość. Robił wiele różnych rzeczy, również nieetycznych czy kryminalnych, aby móc być akceptowanym przez innych. W końcu trafił do wojska, co okazało się dla niego bardzo pomocne. Ponieważ w wojsku są sztywne, jasne zasady narzucone z zewnątrz i nie trzeba ich wytyczać samodzielnie, mógł uzyskać więcej szacunku do siebie i własnej wartości. Ten i wiele podobnych przykładów pozwala powiedzieć, że własna wartość odpowiada byciu widzianym przez świat zewnętrzny i otrzymywaniu zauważenia. Sam tytuł książki brzmi Dziecko zwane „to”, gdyż matka najpierw mówiła do syna po imieniu, później mówiła o nim „chłopiec”, jeszcze później „to”. Nie był więc rozpoznawany, traktowany jako człowiek, stał się rzeczą.
Ten skrajny, perwersyjny przykład pozwala nam wszystkim zwrócić uwagę, że jednym z ważniejszych doświadczeń poczucia własnej wartości jest posiadanie indywidualnego imienia – to dzięki niemu nie jesteśmy anonimowi – anonimowość oznacza bycie częścią jakiejś masy, bycie „człowiekiem bez właściwości”, dlatego zazwyczaj jesteśmy wyczuleni, kiedy inni ludzie przekręcają nasze imię czy nazwisko. Doświadczenie w terapii par ukazuje małżeństwa, które mówią: „mężczyzna powiedział”, „kobieta powiedziała” albo „ojciec powiedział”, „matka powiedziała”. Wtedy jest się zredukowanym do funkcji, roli, wtedy gubi się swoją indywidualność. Wyraz szacunku dla indywidualności okazywany poprzez imię możemy spotkać na przykład w kulturze francuskiej. Francuzi witając się zawsze dodają imię, a jeśli nie znają imienia, mówią na przykład „bonjour mademoiselle”.
Widzimy dotychczas, że własna wartość ma źródło w nas samych i naszym środowisku, pomagającym nam zbudować szacunek do istniejącej w nas indywidualności – taki opis jednak nie jest kompletny i nie oddaje całej złożoności tego psychicznego fenomenu. Wypływa ona nie tylko z faktu naszego istnienia. Własna wartość jest też budowana i wzmacniana przez sposób, w jaki się zachowujemy. Jest tworzona przy pomocy naszych zdolności i tego, jaki czynimy z nich użytek. Ten aspekt jest związany z odpowiedzialnością – odpowiedzią dawaną światu – i prowadzi nas do pytania: „ czy uważam drogę mojego życia za dobrą?”. Patrzę, jak traktuję siebie i otoczenie, dokonując samooceny we własnym sumieniu.
A jeśli uważam siebie i drogę, którą podążam, za właściwą, mam również pozytywne, nagradzające uczucia związane z własną wartością – więc komponentami są tutaj doświadczanie i działanie, które wzajemnie się warunkują. Ważne jest, aby oba – mój sposób bycia i traktowania siebie i świata – miały pozytywny wpływ na mnie i na świat. Mogę więc doświadczyć wartości i budować ją wtedy, gdy radzę sobie w jakiś sposób ze światem i eksponuję siebie na ten świat. Zostając w domu i zamykając drzwi, pozostaje mi fantazjować o tym, jak wspaniałą osobą jestem, ale nie poddaję tego testowi rzeczywistości. Mogę myśleć pod prysznicem, że jestem najwspanialszą śpiewaczką na świecie, ale nigdy nie wyjdę na scenę… Więc to budowanie własnej wartości i jej doświadczanie wymaga ekspozycji na świat i pewnego dialogu ze światem. Ludzie, którzy izolują się od świata, mają obniżone albo bardzo kruche poczucie własnej wartości, ponieważ nie mają dla niego stabilnego fundamentu. Nie mogą wtedy doceniać siebie, gdyż nie mogą doświadczać i oddziaływać w wartościowy sposób.
Poczucie własnej wartości jest naszą wewnętrzną miarą ciągłego dialogu doświadczania i oddziaływania. Gdy ta miara działa sprawnie, jesteśmy głębiej świadomi własnych uczuć i chcemy dać im wyraz, wnieść je w świat.
Oczywiście powyższy opis jest opisem modelowym, pewną pomocną abstrakcją, która powinna być za każdym razem testowana w bogactwie rzeczywistości. Praktyka życia codziennego ukazuje, że nie zawsze jest możliwe, aby omawiane kwestie przedstawić w prosty i jasny sposób. Niekiedy w temat poczucia własnej wartości są zaangażowane inne wątki lub ustalanie jego granic nie jest łatwe, gdy problem dotyczy wielu obszarów. Trudności w wytyczaniu granic dobrze widać na przykładzie języka: w języku niemieckim mamy rzeczownik das Selbstwertgefühl na określenie poczucia własnej wartości oraz die Selbsteinschätzung na określenie samooceny, która jest bardziej związana z działaniem. Angielskie terminy self-value – własna wartość i self-esteem – samoocena nie stanowią ich dokładnych odpowiedników i przy mechanicznym tłumaczeniu nie pokrywałyby się ze sobą w dokładny sposób. Podobnie dobra psychoterapia jest zawsze wrażliwa na istniejący kontekst, potrafiąc dostrzec złożoność naszego doświadczenia. Na przykład: mogę nie mieć wysokiej samooceny, kiedy coś robię, ale nadal mogę zachować poczucie, że to dobrze, że żyję i mogę coś dobrego zrobić. Stale niska samoocena na pewno wpłynie na poczucie własnej wartości, jednak gdy zrobimy coś, czego nie chcemy, nie musi być ono automatycznie zachwiane.
Spójrzmy teraz na parę częściej spotykanych zakłóceń. Osoby, którym brakuje wartości własnej, niekiedy starają się ją wzmocnić poprzez osiągnięcie powodzenia bez odniesienia do własnych uczuć. W takim wypadku nie opuszcza ich uporczywa potrzeba kreowania osobistego sukcesu. Nawet jeśli osiągną sukces, ale nie przeznaczą wystarczająco dużo czasu na kontakt ze sobą i ze swoimi uczuciami, na zadowolenie i relacje, wtedy własna wartość pozostanie niestabilna lub krucha. Z drugiej strony paradoksalnie nierzadko potrafią sprawiać wrażenie pewnych siebie, co kosztuje ich wiele energii. Takie osoby są wrażliwe na każdą krytykę, ponieważ krytyka zabiera im jedyny grunt, na którym stoją – akceptację społeczną bądź kurczowo pożądany splendor. Z kolei na drugim biegunie mamy sytuację, gdy ktoś odnosi się tylko do swojego wnętrza, przeznaczając wiele czasu na działalność artystyczną czy relację, nie mając lub mając bardzo mało sukcesów w zewnętrznym świecie ( ze względu na brak energii, siły woli, niechęć społeczną…) – może posiadać intymną własną wartość, ale gdy nie przechodzi ona testu rzeczywistości, nie ma okazji się skonsolidować i również pozostaje krucha. Tu przykład stanowią osoby bardzo nieśmiałe, nie mające wystarczająco dużo odwagi.
Ostatni rodzaj trudności, na który chciałbym zwrócić uwagę Czytelnika, dotyczy osób, które pozostając same ze sobą, odczuwają ogromnie raniącą, wewnętrzną, bezwartościową pustkę. Czują się tylko w odbiciu zewnętrznym, zachowują się więc nieustannie tak, aby uzyskać potwierdzenie wartości, o którym wewnętrznie nie są przekonane.