Usiłując sformułować definicję świadomości, psychologowie zwrócili uwagę na jej nieustanną dynamikę. Ponieważ świadomość nie jest statyczną jednostką, lecz przebiegającym na przestrzeni całego życia procesem, wysiłki badaczy skupiły się bardziej na próbie opisania jej rozwoju niż odpowiedzi, czym jest „sama w sobie”. Tak rozumiana nie jest stanem, który można osiągnąć, ale procesem ewolucyjnym, który trzeba przeżyć i który stale się zmienia z momentu na moment. Podobnie, jak ciało każdego człowieka wykształca się w ciele matki, tak nasza świadomość rodzi się i formuje, gdy zostanie obudzona i ujęta przez inną świadomość. Od tego momentu pozostawanie w interakcji z drugim człowiekiem, a później również ze światem prowadzi do nadawania znaczeń i rozwoju intencjonalności. Dzięki zdobywanej w ten sposób samoświadomości istotą świadomości staje się jej wewnętrzna dialogiczność: już nie tylko ciągła wymiana z otoczeniem określa to, kim jesteśmy, ale również sami potrafimy zająć stanowisko wobec spotykających nas wydarzeń. Będąc świadomymi pozostajemy więc w nieustającym dialogu, będącym jednocześnie naturą świadomości, jak i czynnikiem potrzebnym do jej rozwoju.
Dialogiczność świadomości ma szansę najpełniej ukazać się w spotkaniu z drugim człowiekiem. W relacji dialogu drugi człowiek jawi nam się jako coś więcej niż tylko część pola naszej świadomości. Dialog uznaje fakt suwerenności drugiego, niezależność od naszego ego, aktów świadomości, woli. Próbując lepiej uchwycić specyfikę dialogu porównajmy go z dyskusją. Tak, jak jego celem jest ukierunkowanie nas na drugą osobę i relację z nią, w „rzeczowej” dyskusji nastawieni jesteśmy na relacje z opiniami, twierdzeniami, sądami. Dla dyskusji ważne jest wzmacnianie zajmowanej przez nas pozycji (która czasem potrafi nas „pochłonąć”) za pomocą argumentów po to, by przekonać do swych racji. Jest to oczywiście niekiedy bardzo przydatne i potrzebne, ale niewiele ma wspólnego z dialogiem – w nim patrzymy, co jest ważne dla osoby, z którą się spotykamy. W dyskusji najczęściej pozostajemy nieświadomi tego, kim jest nasz adwersarz. Kiedy zaczynamy dialog, otwieramy się na drugiego – tak jakby troszeczkę się wycofujemy i dajemy przestrzeń dla nas dwóch – dla Ja i Ty. Dialog zaczyna się więc od zrobienia kroku wstecz – od otworzenia się.
Gdy wiemy już, jaki jest początek dialogicznej relacji (dzieje się to często „poza słowami”), popatrzmy, czym różni się głos w dialogu od głosu innych wypowiedzi. W nim odnoszę się do tego, co jest głęboko we mnie, nie tylko do tego, co myślę, ale także do tego, co czuję – i to jest kolejna różnica między dyskusją trenowaną u większości z nas przez lata edukacji a dialogiem. Daję wyraz temu, co faktycznie przeżywam, czuję, myślę. Mówiąc o tym, co Ty mówiłeś lub o temacie, który nas zajmuje, jednocześnie skupiam się na sobie, a nie na tym, co powiedział Platon czy prezenter telewizyjny. W dialogu nikogo nie cytuję, a jeśli tak, to tylko po to, aby powiedzieć, co jest dla mnie w obecnym kontekście najważniejsze. Moje wnętrze jest zawsze tym, co przekazuję w dialogu. Dzięki temu dialog jest tak osobisty i tworzy podstawę do spotkania. Odpowiadając, mam szansę budowania relacji i poczucia wspólnoty. Jestem zainteresowany tym, co inna osoba chce mi przekazać, co chce mi powiedzieć, o co mnie pyta, tym, co mi oferuje… To istotna, brzmiąca banalnie, ale często naruszana kolejność: dialog zaczyna się od otwartości, po której następuje odpowiedź. Odpowiadanie oznacza przekazywanie drugiej osobie mojej części, mówienie o tym, co jest dla mnie ważne.
Co ciekawe, dialog wydarza się nie tylko w przestrzeni między osobami, ponieważ dialogiczna otwartość, którą możemy mieć względem innych, jest tą samą otwartością, którą możemy mieć w stosunku do świata. Zawsze jakoś odpowiadamy na spotykane w świecie rzeczy, gdyż w każdej chwili swojego życia odnosimy się do czegoś. Próbując ująć ten niezbywalny fakt, filozof Martin Heidegger nazywał go Byciem – W – Świecie. Bycie – W – Świecie oznacza bycie w nierozerwalnej relacji ze światem, a użyte w wyrażeniu myślniki w zamyśle autora dodatkowo wskazują na to połączenie. Zawsze jestem na Ziemi, zawsze oddycham powietrzem, jestem w pewnym społeczeństwie… – jestem na tak wiele sposobów połączony ze światem. Bycie – W – Świecie stanowi podstawę i nie ma egzystencji, która by nie odnosiła się do świata.
Dlatego ilekroć spotykam się z kimś lub z czymś, zaczynam dialog – dialog w takim znaczeniu, że odnoszę się do spotkanego i nie mogę się zachowywać tak, jakby go nie było. Mój uśmiech może być odpowiedzią na zobaczony w galerii obraz. Widząc znak drogowy, zatrzymuję samochód lub bez zatrzymania jadę dalej. Jeśli ktoś mnie woła, w tym momencie zaczyna się dialog, a cokolwiek zrobię, jest odpowiedzią. Nawet zachowując się tak, jakbym tego nie słyszał, daję odpowiedź. Drugi może wtedy pomyśleć (czyli odpowiedzieć na moją odpowiedź): „pewnie to słyszałeś, ale nie chciałeś być ze mną w kontakcie.”.
Piękno i moc dialogu wynikają z tego, że poprzez spotkanie mogę być bardziej obecnym w swoim życiu. Znane w psychologii zjawisko „przepływu”, zachodzące „gdy czujemy się na swoim miejscu” ( z ang. flow – specyficzny stan optymalnego doświadczania mieszczący się między nudą a niepokojem) ma swój początek w tym, że dzięki otwartości mogę poczuć się połączony z inną osobą, z inną rzeczą, z czymś, co nie jest mną – to potrafi uczynić życie nagradzającym i sprawić, że czujemy się dobrze. Wyostrza naszą świadomość i pomaga być bardziej zrozumianym. W dialogu z innym mogę być lepiej samym sobą. Oczywiście będąc samoświadomym mogę być sobą i bez tego, ale jest to trudniejsze – dialog z innym jest formą jakiegoś spełnienia. Może to być spełnienie w spotkaniu z drugim człowiekiem lub ze światem.
Bycie oznacza bycie pytanym. Życie oznacza dawanie mojej odpowiedzi, odpowiedzi poprzez działanie. Przez moją postawę, mówienie czegoś, robienie czegoś. Czasem są jednak momenty, kiedy trudniej nam widzieć i rozumieć pytania, które przed nami stoją. Możemy też znaleźć się w sytuacji, w której czujemy się pytani, a przyczyną cierpienia jest niemożność dania odpowiedzi. Kiedy doświadczenie zablokowania rezonansu z innymi ludźmi i światem mimo prób przezwyciężenia go coraz bardziej wrasta w naszą codzienność lub kiedy postrzegamy, że od jakiegoś czasu stale nam towarzyszy, wtedy może okazać się pomocne poradnictwo psychologiczne lub psychoterapia. Pamiętam pacjenta zmagającego się z depresją, mówiącego: „kiedyś muzyka mówiła do mnie, teraz mam wrażenie jakby za każdym razem ktoś odtwarzał nudny, z góry przewidziany scenariusz”. W doświadczeniu psychoz wszystkie pytania ze świata potrafią milknąć lub mieszać się, powodując brak orientacji i olbrzymi lęk.
Na koniec chciałbym posłużyć się cytatem mojego nauczyciela psychoterapii, Alfrieda Längle, który w kontekście pomagania dobrze streszcza wyżej naszkicowane dialogiczne spojrzenie : „Psychoterapia w pierwszej kolejności musi przynosić pożytek i efekty pacjentowi, ale w drugiej – musi również interesować i dawać satysfakcję terapeucie. Jeżeli tak nie jest, jego praca nie jest warta zaufania i cierpienia pacjenta.”.